Polacy mają coś, czego mogą zazdrościć inne narody. Konstytucję, drugą w kolejności powstania, po amerykańskiej.

Co wynika z tego faktu po tylu latach?

Po wiekach walki wielu pokoleń Polaków, Konstytucja RP dzisiaj to właściwie niewiele wart dokument. Biorąc do ręki każdy z nas po wyjściu na ulicę natychmiast wyrzuca. Dlaczego?

Bo dla zwykłego obywatela to nic nie warta mała i cienka książeczka.

Czy Konstytucja w rzeczywistości chroni zwykłego obywatela, uczciwego? Absolutnie nie.

Kogo więc chroni? Bankowców, posłów, polityków, radnych, urzędników, sędziów i prokuratorów. Wszystkich wymienionych w Konstytucji.

Oprócz zwykłych obywateli. Nie otacza opieka innych. A przecież zamysłem twórców polskiej Konstytucji było dobro całego kraju, nie małej grupki.

Ktoś, kiedyś powiedział, że 4 czerwca 1989 roku skończył się komunizm. Tak naprawdę to banalny zwykły chwyt reklamowy. Na miejsce komunistów przyszli godni ich następcy. Tak jak za Stalina czy Bieruta, zwykły obywatel to zwykła liczba, tak obecnie to także tylko cyfra w matematycznych zabawach bogatych czy chciwych władzy.

Robią to jednak inaczej.

W tamtych czasach żyło powiedzenie - dajcie mi człowieka a kij znajdę. Teraz jest podobnie. Dajcie mi władzę a kij się znajdzie. Nie widzimy różnicy zbyt wielkiej między tamtymi a współczesnymi czasami. Oczywiście, jeśli chodzi o prawa obywatelskie zwykłych obywateli.

Tak jak wtedy na porządku dziennym było kłamstwo tak i teraz.

Czy radny, urzędnik może kłamać i nie ponieść żadnych konsekwencji swojego działania?

Tak, to jest norma. Wszechobecna. Na przykładzie tylko jednego miasta w Polsce przekonaliśmy się, że zwykłe kłamstwo organu administracyjnego i rady miasta podlega ochronie pewnym mieście doszło do kuriozalnego przypadku, który unaocznił powszechność stosowania w Polsce kłamstwa i korzystania z ochrony stróżów prawa. Złożone dwie pospolite, można rzecz skargi mimo logiki prawnej zostały pokonane zwykłym kłamstwem. Odwołania przyniosły potwierdzenie, że wystarczy tylko być przy władzy i kłamcom włos z głowy nie spadnie. Zadbają oto koledzy w organie nadrzędnym. Nie ma w Polsce żadnej instytucji, która mogłaby ukarać oba te organy, administracyjny i samorządowy.

Nie może tego uczynić wojewoda czy minister. Premier także. O Prezydencie nie wspominamy.

Reforma samorządowa to wybitny przykład budowy państwa nie demokratycznego. Owa reforma to klęska Polaków i jej inteligencji. Totalna porażka twórców.

Ustawa samorządowa jest tak skonstruowana, że zwykły radny to najlepiej chroniona osoba. Jego możliwości są nieograniczone i radni korzystają z tego.

Jak to możliwe, że zwykłe kłamstwo, za które zwykły śmiertelnik jest karany, radnemu, urzędnikowi uchodzi na sucho? Wręcz staje się modelowym systemem panowania w Polsce.

"Prawo jest bezsilne wobec przemocy". Tak brzmi sentencja łacińska. To było wieki temu. W Polsce powstało coś znacznie gorszego.

"Prawo jest bezsilne wobec przemocy stróżów prawa."

I tak po ponad dwudziestu latach, Polska stała się pustynią piekła. Dla zdecydowanej większości mieszkańców.

Wielu się oburzy. Jak to przecież w telewizji są programy, które pokazują, że walczy się z patologią władzy!

Nic bardziej mylnego. Prawda jednak jest inna. Media, w tym telewizja pokazują pojedyncze przypadki, nie zawsze zakończone sukcesem poszkodowanych. Dla przykładu - ilu ludzi poniosło uszczerbek wyniku tzw. błędu lekarskiego? Tysiące. Ilu z nich, chociaż usłyszało jedno słowo - "przepraszam"? O odszkodowaniu nawet się nie mówi.

Kto w Polsce walczy z korupcją? Rząd? Wojewodowie? Prezydenci miast? Burmistrzowie czy wójtowie? CBA? ABW?

Tylko pasjonaci i czynią to za darmo. Po co? W jakim celu? A może to oni są patologicznie chorzy?

Zwykły obywatel na ulicy zaklnie szpetnie. Mandat. Czasem kolegium. Ale już jak urzędnik zaklnie to... No właśnie, co? Nic.

W normalnym kraju, normalni politycy, powtarzamy normalni stworzyliby prawne instrumenty, aby w przyszłości problem ten stał się tylko jednostkowym.

W Polsce jest inaczej. Prawo wprawdzie daje możliwość ukarania, lecz owe prawo w sposób wyraźny preferuję system wybitnie ochronny, czyli urzędniczy, polityczny i pewne grono osób powiązanych z polityką lub urzędami.

Zwykły obywatel zrobi błąd. Kto staje w jego obronie? Nikt. Polskie prawo zostało zbudowane tak, że stało się jeszcze bardziej restrykcyjne. Co z tego, że Konstytucja mówi o dwuinstancyjności? Tak naprawdę, to odpowiednie ustawy w wielu przypadkach nakazują wręcz informowanie, że od pierwszego wyroku nie ma odwołania. Zbyt często karze się obywatela nawet bez sądu. Policjant, urzędnik ma rację. Jest tylko jeden rodzaj odwołanie wtedy - sznur i porządna gałąź.


Media skuteczny sposób odcinają Polaków od wpływu na swoją Ojczyznę.

Po co w takim razie Konstytucja Polakom?

Po co, kiedy dla zbyt wielu Polaków, Polska aż zanadto kojarzy się z "pustynią piekła".


Pustynia Piekła