Gorąca linia
Poniższy tekst jest osobistą rozmową między nami. Nie jesteœmy zainteresowani publikowaniem dla szerszego ogółu. Wyrażone poniżej opinię są naszymi prywatnymi. Takimi jakie każdy z nas toczy w domu, na ulicy czy w pracy. Jest dla mądrych osób i inteligentnych. Kto czuje się urażony niech nie czyta. Pomineliœmy nazwiska oraz nazwy miejscowoœci. A sprawy poruszone w naszej rozmowie? Spotkacie je także u siebie. Nihil novum...
- Porozmawiamy z nim? - spytałem.

Richard kiwnął głową. Włączyłem połączenie satelitarne. Po kilkunastu minutach otrzymałem potwierdzający sygnał. Przełączyłem monitor.

- Część, już jesteś? Szybko dolecieliście.

- Możemy porozmawiać? - zapytałem. Czekałem, coś pisał. Odłożył jakieś książki i papiery na sąsiednie biurko.

- Sorry, w czym rzecz?

- A czym się zajmujesz? - zdziwiło mnie, gdyż listopad miał raczej wolny.

- Szykuję się parę rzeczy. Przeglądam jeszcze raz raport NSI. Poza tym zbieram coś dla Chińczyków, na przyszły rok - spojrzał w ekran.

- Myślałem, że wypoczywasz. Ok’, chcemy porozmawiać z tobą.

- Ze mną? A tobie co odbiło? Tatuś? - nerwowo coś zaczął.

- Nie wściekaj się. - włączyłem dla niego pełny pogląd na ekran. Ukazały się twarze przyjaciół.

- O, spać nie możecie? A tak, u was jeszcze dzień, u mnie noc. Hakado już w pracy? Szybki jesteś. - sarkastyczny ton nie wróżył nic dobrego.

- Pit, uspokój się nieco. Dzięki za gościnę... - Richard nie dokończył.

- Nie dziękuj, poczekaj aż ja was odwiedzę - z uśmiechem przerwał. No już chyba dobrze, pomyślałem.

- Rozmawiamy o tym, co spotkaliśmy u ciebie, w Polsce. Posłuchaj Richarda do końca. To ważne. - przerwałem Pit'owi.

- Nie ma, o czym rozmawiać. Sami widzicie gdzie mieszkam, z jakimi bandytami mam do czynienia, na co dzień. U was bandyci biegają z karabinami czy szablami, napadają na banki, szynki. A tutaj z braku kałasznikowa czy maczety hordy zwyrodniałych urzędasów wymyśliły, że będą sobie używać na uczciwych podatnikach. Przybyliście, zobaczyliście i co dalej? Wczoraj skopano zgodnie z obowiązującym prawem inwalidę a jutro bandyci w białych kołnierzykach skopią innego obywatela idiotę i to pod sztandarem z orłem w tle. I żadnemu z nich nawet włos z głowy nie spadnie, na koniec roku ma jeszcze nagrodę od swego prezydenta. O czym więc mamy rozmawiać?

- O jutrze - odezwał się Miquel.- Zachowujesz się jak dziecko. Czy myślisz, że u mnie czy w naszych krajach tego nie ma?

-, O czym ty mówisz? - ostro spojrzał w ekran Pit. - Czy w twoim kraju spotkałeś się z czymś takim jak tu? Powiedz szczerze.

- Prawda, takie proste sprawy po prostu nie istnieją.

- O widzisz. Ja rozumiem, że u ciebie zwykły urzędnik nie wie, co to znaczy nie tylko nie odpowiedzieć na pismo, lecz nawet nie spodziewa się, że jego ukochany szef będzie go bronił i kłamał tak samo jak on! - podniósł nieco głos.

- Czym się u ciebie zajmuje urzędnik? Pracą zgodnie z prawem. I wie, że jak zawali to będzie miał szczęście, że skończy się tylko na naganie. Zrozumcie wszyscy. To nie chodzi o jakąś skomplikowaną sprawę. O budowę drogi pod śródmieściem, gdzie kilkadziesiąt różnych wydziałów musi się wypowiedzieć. Chodzi o wręcz niebywale prymitywną rzecz. Coś, co nie istnieje od wielu dziesięcioleci. O zwykła odpowiedź w terminie i o uzyskanie odpowiedzi na kilka pytań. Powiedzcie mi czy to jest coś bardzo skomplikowanego? Czy pytania - sami czytaliście, były skomplikowane? Przecież gdyby mnie poprosili sam im by je napisał! Ba, nawet dotrzymał terminu. Wiem, co chcecie mi powiedzieć, ale ja mam kilka pytań do was. Czym ty Paul jeździsz? A czym ja. Ja w Polsce nawet nie widziałem takiego samochodu Podchodzę, z dala włącza się silnik. Wsiadam, coś do mnie gada samochód, mówi Hello, nawija o pogodzie i jakie są warunki na drodze. W tym czasie jakaś durna łapka podsuwa mi pod pysk pas bezpieczeństwa i ostrzega, że jak nie zapnę to mogę zapomnieć o jeździe i wyłączy mi auto za chwilę. Ja w Polsce muszę sięgać ręką, aby zapalać światła. A twój? Tylko się ściemni i sam to robi. W Polsce jak opowiadam to w salonach ponoć światowej klasy firm to buzie rozdziawiają. Mam pokazać? A może Paul pogadamy o samolocie?

Słuchałem, smutne.

- Ile Miquel ty jedziesz z Madrytu do Barcelony? Dwa dni? Człowieku ja, aby dojechać do Warszawy z L….. tracę 6 godzin. A wiesz ile jest kilometrów? 390. Hakado wybacz, zostawię ciebie w spokoju, bo jak pomyślę, co ty masz w domu a ja, to szlag mnie trafia na miejscu.

Zapadła cisza.

- Już? - Richard się odezwał. - Źle myślisz. Nie będę udawał, że ciebie rozumiem. Chcemy tobie tylko powiedzieć jedno. To ty jesteś wygrany. Nie ci urzędnicy czy radni. To oni przegrali. To oni teraz w swoim gronie kombinują jak ciebie wyeliminować. Wydzwaniają, rozmawiają, dyskutują, ustalają, co powie ten a co tamten. Są w strachu. Potężnym strachu. Robią pod siebie. To mali ludzie. Kłamliwe jednostki. To słowa twojej Mamy - pamiętaj, aby żaden uczciwy nie napluł ci w twarz. Ty możesz im to zrobić. Oni nie. Z ich strony takie działanie to nic innego jak arogancja, chamstwo. Z twojej strony, co najwyżej będzie oznaką braku kultury osobistej. Masz jednak prawo stanąć nad nimi i rzucić im w twarz papiery tej czy innej sprawy. A oni, co mogą ci rzucić? Jakie papiery? Z kłamstwem? Wiedzą, że któregoś dnia zostaną nazwani kłamcami i to brzemię będą nosić na zawsze. Będą wyśmiewani po wsze czasy. Dowcip polega tylko na tym, aby wszyscy poznali ich z nazwiska i imienia. Na to są potrzebne dowody, twarde. A ty je masz. Oni nic nie mają poza stekiem bzdur.

- Pit, Polska jest martwa. Ponad 95 % dorosłych mieszkańców jest w cichej zmowie z innymi. Są za korupcją, za malwersacjami gospodarczymi, za złodziejstwem. Są przeciwni uczciwości, kulturze osobistej, odpowiedzialności czy innym wartościom. - spojrzałem na przyjaciela. Spuścił głowę, słuchał.

- Zwykły tekst o szacunku ( Szacunek? A co to k.... Jest?) pokazał gdzie są Polacy i kim są. To, co Biały Dom dostaje w półtora miesiąca to Polacy nie potrafili uczynić przez dziesięć lat. Tak słabe społeczeństwo nie ma prawa mówić, że jest cywilizowane i wysokorozwinięte. Taka jest twoja rzeczywistość. Byłeś w biurze posła z L…... I co? Wyszedłeś, gdyż wszyscy tam obecni, starszy jegomość i bardzo młoda, chyba sekretarka murem stali za swoimi kandydatami na listach swojej partii. Pit to jest nic innego jak zepsute do cna, pełne fanatyzmu społeczeństwo. Musisz zrozumieć, że jesteś na pustyni piekła. Jest was jak oceniliśmy około 5 %. Na naród o liczbie mieszkańców około 38 milionów to praktycznie nic. Zero kompletne.

Sam się przekonałeś, że nie masz, na kim polegać, ani na znajomych z Transparency i ludziach tam pracujących, na ministrach, czy wojewodach. O Sejmie nie wspominam, gdyż to raczej nie sejm. Nawet prokurator czy sędzia też nie jest za tobą.

Zapadła cisza.

- Pit to myśmy wygrali.- odezwał się Hakado - Paul z Richardem pokazali nam wyniki za ostatnie trzy miesiące działania strony. Powiem tak, gdybym miał taką oglądalność swojej strony firmowej, ilość odsłon czy wejść na swoją stronie, którą finansuję, to dziś nie byłbym w pracy, lecz razem siedzielibyśmy u mnie, w domu i popijali jakiś napój. Owszem to nie jest jakaś tam rewelacja na skalę nawet regionalną. Gdy jednak czytam, że jakąś tam stronę w ciągu miesiąca przeczytało ponad 24 tysiące, to wybacz. Ja widzę sens. Japonia, znasz doskonale historię mojego kraju też dochodziła latami do tego, co jest teraz. A ty, co? Chcesz zrobić coś podobnego w ciągu tygodnia?

Wiedziałem, że Pit potrzebuje czasu, aby dojść do siebie.

- Słuchaj, każdy z nas ma swoje obowiązki. Musimy do nich wrócić. Teraz chcemy porozmawiać, co z ową rzeczą zrobić dalej. Jak się zachować, co i do kogo napisać. Zakończyć sprawę i iść dalej. Musimy się zastanowić, komu wręczyć " rękawice i łyżwy”.......

Dalej już rozmowa toczyła się o ustalenie strategii działania przeciw urzędnikom, którzy są największymi wrogami mojej Ojczyzny.


Redakcja tekstu: Paul Lomax, Richard M.






.