
"29 czerwiec 2009 rok. W kilkudziesięciu miejscach na całej kuli ziemskiej kurierzy jednej i tej samej firmy, dostarczyli jednakowej wielkości, identycznie opakowane paczki. Tego wieczoru każda z pięćdziesięciu osób otworzyło swoją paczkę....."
Wczesnym wieczorem zawitałem do domu. Milli czekała na mnie z kolacją. W salonie na sofie zauważyłem paczkę, zaadresowaną do mnie. Po kolacji, razem usiedliśmy na tarasie.
- Co to za paczka do ciebie? - niecierpliwie spytała.
- Nie mam pojęcia - odparłem biorąc do ręki paczkę - Sądząc po wielkości to chyba książka.
- Do naszego domu nie przychodzą książki bez adresu nadawcy - rzekła słodko.
Fakt, nie zauważyłem tego. Otworzyłem dużą, żółta kopertę. W środku były dwie, elegancko oprawione w skórę książki oraz płyta. Położyłem na stole. Na jednej był wytłoczony napis "Project '36', na drugiej " Kodeks Etyczny Projektu '36'".
Wziąłem do ręki grubszą książkę, otworzyłem. Karty książki były wykonane z papieru czerpanego. Milli przysunęła się z ciekawości i razem zaczęliśmy czytać. Po kilkunastu stronach, powiedziała - Chyba to także twoja książka, to już dwa lata.....
Tak, zamyśliłem się. Ponad dwa lata. Myślami wróciłem do pewnego wieczoru.....
Moja przygoda z projektem zaczęła się pewnego wieczoru w redakcji. Kończyliśmy akurat pracę nad artykułem dotyczącym zmian w firmie, poprzez wprowadzenie silniejszych bodźców etycznych. Jak zwykle w takich chwilach pojawił się pewien problem. Ktoś wpadł na pomysł, aby poszukać rozwiązań w necie. Zaczęliśmy szukać. W pewnym momencie, na jednym z forum ekonomicznych, pod artykułem znanego ekonomisty ukazał się komentarz. Nieco odmienny od innych. Krótki, treściwy i odmienny od spotykanych dotychczas opinii. Zawierał coś, czego szukaliśmy - etyki w biznesie. U góry komentarza był adres emaliowy. Napisałem z prośbą o wyjaśnienie pewnej kwestii.
Zdziwiło mnie, że niemalże natychmiast otrzymałem odwrotnie odpowiedź. Tego wieczoru długo z sobą dyskutowaliśmy. A artykuł? Nigdy się nie ukazał.....pracownicy się rozeszli do domów nie mogąc się doczekać reakcji z mojej strony. Kilka dni później znów poprosiłem o pomoc nieznanej mi osoby. Kiedy przyszła odpowiedź, postanowiłem ją wydrukować w naszym piśmie. Otrzymałem krótką i stanowcza odpowiedź - nie. Mogę wykorzystać pomysły, idee w własnych artykułach, pod swoim nazwiskiem. Zdziwiłem się, gdyż po raz pierwszy spotkałem się z czymś takim. Ktoś nie ma ochoty występować publicznie. Nie chce honorarium czy innych profitów.
Wymienialiśmy wielokrotnie korespondencję. Coraz bardziej poznawałem swojego rozmówcę. Nigdy jednak do końca. Ostrożnie serwował informacje o sobie. Natomiast był wyjątkowo otwarty na poruszane problemy ekonomiczne czy gospodarcze. O swoim adwersarzu wiedziałem już kilka rzeczy. Niebywała wiedza połączona z doświadczeniem.
Po raz pierwszy spotkaliśmy się dwa lata po pierwszym kontakcie. Nie wyróżniał się niczym szczególnym od innych, poza kilkoma elementami. Wysoka kultura, elegancja, niebywały spokój, rzeczowość wypowiedzi, trzeźwa ocena niemalże każdej sytuacji. Później miałem okazję dostrzec inne zalety. Coś, czego nam brakowało w naszym dawnym artykule, aby go skończyć.
Minęło kolejne kilkanaście lat. Aż któregoś dnia.......
Zadzwonił do redakcji telefon. Znajomy głos po krótkim przywitaniu, zapytał czy może prosić o spotkanie. Zdziwiony zapytałem o powód tak nagłego spotkania. Krótko zapytał mnie, czy nie zrobiłbym coś dla "nich".
Zdziwiłem się, gdyż wiele lat już współpracujemy z sobą, lecz nigdy nie wyczułem w głosie przyjaciela tak dziwnego, niepokojącego tonu.
Przestraszyłem, że coś stało się niedobrego. Rzecz jednak nie była możliwa do rozważań przez telefon, więc umówiliśmy się w centrum miasta, w przytulnej małej kawiarence niedaleko redakcji. Miejsce spotkania mocno mnie zaskoczyło, gdyż Paul prawie nigdy nie umawiał się w tak ludnym miejscu.
Wyszedłem wcześniej z biura, rzucając na odchodnym Lingli, że już chyba nie wrócę a do domu zapewne zawitam nocą. Celowo wybrałem dłuższą drogę, chciałem mieć czas na przemyślenie całej dziwnej propozycji. Co się mogło stać? Przecież "oni" są jak niezniszczalni? Czyżby stało się coś, co przekroczyło ich istnienie?
W końcu przechodząc obok kilkudziesięciu sklepów, przez kilka zaułków, dotarłem na miejsce. Przystanąłem przed szybą kawiarni i wrosłem w ziemię. Przy oknie, przy stoliku siedział już Paul. Patrzyłem i nie mogłem uwierzyć. Coś naprawdę się stało, skoro złamał wszelkie dotychczasowe zasady. Paul nigdy nie był wcześniej niż punktualnie. Uśmiechnął się do mnie wesoło. Kamień spadł mi z serca. Widać nie było to nic strasznego.
"Project '36'" jest wydaniem autorskim. Został wydany tylko i wyłącznie dla osób związanym bezpośrednio z tą ideą. Do grona współautorów należą Amerykanin polskiego pochodzenia, Argentyńczyk, Japończyk, Hiszpan, Niemiec, Holender oraz osoba z Polski. Poznali się na przełomie w lat 70 i 80-tych. Sam pomysł spisania oraz przekazania swojej wiedzy zrodził się na początku 2000 roku. Obecnie do tego grona zalicza się 52 osoby. Międzyczasie dołączyli biznessmeni z Afryki, Indii oraz Ameryki Południowej. Zatrudniają w swoich firmach spełniających wysokie wymagania zasad etyczno-moralnych ponad 2 800 osób.
Kodeks Etyczny "36" został opracowany w 2002 roku. Jest nieodzownym i trwałym elementem prowadzonych firm oraz otoczenia w jakim się znajdują. Wydany wraz częścią główną projektu.
Richard M.
29 czerwiec 2009