"Kabel w lewo, kabel w prawo, kablowanie znasz kolego, więc kabluje na byle kogo, byle kto..." To mało znany hymn "kablarzy" UB czy SB, z epoki "Czerwonego Socrealizmu”, czyli czasów panowanie "buraczanych nadludzi".
Obecnie używamy głównie tylko jednego słowa, na określenie tego rodzaju ludzi - donosiciel. Czasem jeszcze ktoś mimochodem doda - szpicel, czy bardziej nowocześnie "anonimowy śmieć".
Nie ma sensu rozwijać tych słów. Może ktoś napiszę pracę doktorską, uświadamiając młodym ludziom rolę i znaczenie tych słów w naszej kulturze i tradycji.
Spójrzmy jednak na współczesny świat. Generalnie w wielu krajach „donosicielstwo” jest traktowane nieco odmiennie niż w Polsce.
Dlaczego?
Wydaje się, że wynika to z specjalnej pielęgnacji w Polsce "donosicielstwa" przez poszczególne grupy społeczne i potężnej przydatności tego "oręża" do walce z innymi. Czytaj z osobistym wrogiem czy konkurencją.
Na marginesie. W naszym społeczeństwie, jest jedna tylko grupa społeczna, która w sposób prawidłowy pojmuje tzw. donosicielstwo. To krąg ludzi zajmujących się "zawodowo" złodziejstwem, oczywiście w różnych formach. Tutaj nie ma sentymentów. Donosisz, jesteś "martwy". Koniec kariery. Tym jednak dosyć "pasożytniczym" trybem zarobku zajmuje się również zawodowo, z różnym skutkiem nasz wymiar sprawiedliwości wraz z otoczeniem.
Wróćmy do nas, zwykłych obywateli.
Coraz częściej słychać w mediach o różnych typach "donosicieli". Metody te same, czyli anonim. Zwykle sąsiad "kapuje" na sąsiada. Czasem z zazdrości, niewiedzy czy po prostu z zwykłej nudy. Dosyć częstym zjawiskiem jest efekt tzw. porąbanego dzieciństwa, czyli "Tak mnie uczył tatuś, mamusia, wujek, stryjek ( były UB-ek czy SB-ek lub zwykły partyjniak)” lub rodzinka zajmująca się prowadzeniem od lat firmy. Mają to we krwi. To jednak krąg patologiczny.
Do tego "towarzystwa" dodajmy jeszcze grupy społeczne, także "zawodowo" zajmujące się donoszeniem, czyli pewną ilość przedsiębiorców, urzędników. Rzadziej spotykamy to wśród polityków, chociaż tu i ówdzie znajdziemy kogoś z "czarnymi pazurkami".
Skąd wzięła się niechęć do tego typu zachowania i nadal jest ona pieczołowicie pielęgnowana?
Powód jest jeden i to dosyć śmieszny, prozaiczny.
Niebywała niska kultura osobista, "śmieszna" mentalność, niska świadomość wartości etyczno-moralnych oraz strach przed zemstą..... stróżów prawa!
Proszę nie mylić z kodeksami, zarządzeniami czy samymi ustawami. Z reguły wyraźnie określają wszelkie normy. Problemem są osoby, które z racji wykonywanych obowiązków są zobligowane do stosowania, pilnowania przestrzegania prawa w naszym codziennym życiu.
To właśnie one są "pielęgniarzami" donosicielstwa w naszym społeczeństwie. Oni potrzebują tego jak pszczoła kwiatów czy zwierzę wody. W jakim celu? Tylko jednym - zarobkowym. Jednym słowem "ohyda".
Często właśnie część urzędników wykorzystuje owe „nieszczęsne” informację dla własnych celów. Znane są przypadki, kiedy urzędnik ( często pracownik firmy należącej do Skarbu Państwa ) korzysta z owych informacji, w sposób nieetyczny i przestępczy do prywatnych celów. Przykładem jest nie tylko łapownictwo, lecz tzw. ukryta korupcja czyli nepotyzm lub inne formy "dorabiania do pensji".
Dlatego w Polsce nie ma dokładnego rozróżnienia "donosiciela" od obywatela, któremu zależy na zwykłym porządku i przestrzegania prawa.
Jest potężna różnica między "anonimowym śmieciem" a osobą, której zależy, aby nasz kraj nie cofał się, lecz najzwyczajniej jak inne kraje rozwijał się.
"Donosiciel" ma jasno określony osobisty, konkretny cel. Uczciwy obywatel patrzy szerzej, perspektywicznie, czyli rozumnie.
Czy zwykłym "donosicielstwem" jest przesłana anonimowo informacja, że sąsiad nagle zaczął jeździć luksusowym samochodem? Kupił 5 hektarów ziemi, będąc jeszcze wczoraj zwykłym kompanem od grilla?
Otóż nie. I to zdecydowanie. Wynika to z jednego faktu. Po prostu jest to naruszenie zwykłej godności i wolności drugiej osoby. Każdy ma prawo do bycia szczęśliwym. Jeśli do tego potrzebuje luksusu? Dlaczego nie.
Od oceny czy nagłe wzbogacenie jest wynikiem ciężkiej pracy czy zwykłego bandytyzmu jest ktoś inny. Państwo. Za to właśnie płacimy podatki i utrzymujemy potężną armię wszelkiego rodzaju urzędników.
Co zrobić, gdy państwo tego nie widzi? Są tego tylko dwa powody, zwykła nieudolność danego urzędu lub działania celowe konkretnego urzędnika.
I tu pojawia się właściwa rola każdego z nas. To jest pole pełne popisu. Tu już nie ma zwykłego "kapowania" czy "kablowania".
Dlaczego? Proste jak "drut kolczasty bez kolców". Urzędy państwowe są utrzymywane z naszej pracy. Żaden poseł, senator, Prezydent, Premier, urzędnik, funkcjonariusz samorządowy nie robi nam łaski, wykonując swoją pracę, w sposób porządny, rzetelny zgodnie z obowiązującym prawem.
Proszę uwierzyć i zmienić swoje spojrzenie. Prawy obywatel nie ma czego się bać wyżej wymienionych osób. Wręcz przeciwnie, śmiało wymagać, twardo i konsekwentnie. Pensja Prezydenta, koszty utrzymania Pałacu Prezydenckiego, budynku na Wiejskiej to są nasze pieniądze, które gdyby nie podatki można śmiało by przeznaczyć na własne cele. Może być to luksusowe auto, Hawaje, co roku itd. Pan Palikot czy Pan Kaczyński nie płaci za używany prąd w Sejmie. To my płacimy. Mamy, więc prawo wymagać.
Jeśli my zgadzamy się na ukaranie nas mandatem za złe parkowanie, to niby, dlaczego nie żądać tego samego od policjantów parkujących na przejściu dla pieszych? Mało tego, mamy prawo żądać usunięcia przełożonych, którzy "zamiatają" tego typu nadużycia pod przysłowiowy dywan.
Teraz najciekawsze. Rozróżnianie zwykłego, ordynarnego donosicielstwa, z jakim mamy do czynienia wielokrotnie a działaniami mającymi na celu przestrzeganie praworządności, zaprowadzi nas do bardzo łatwego już odróżnienia, czy sąsiad to człowiek ciężko pracujący czy też zwykły cwaniak, żerujący na uczciwych ludziach.
Żaden urzędnik powołany do pilnowania naszych podatków, nie "przeoczy" przypadkowo lub celowo wzbogacenia się naszego sąsiada. Przecież składamy zeznania podatkowe. Policjanci z reguły doskonale orientują się w danym środowisku. Wydziały zajmujące się przestępstwami gospodarczymi w sposób łatwy, bez sprawdzania majątku danej osoby, są w stanie natychmiast stwierdzić nawet to czy nasz sąsiad jutro kupi auto czy nie. Czy będzie to luksusowa limuzyna czy zwyczajny "szrot".
Silne państwo, nieskorumpowane, posiadające w swoich szeregach kompetentnych, rzetelnych, uczciwych urzędników nie potrzebuje zgrai "szpiclów", "donosicieli", "kablarzy". Nie potrzebuje "anonimów", "uprzejmie, donoszę" czy "Ta, k..... spod dzisiotki znówu kupiła se kiecke Harmadiego..." itd.
W naszym przekonaniu państwo polskie nie powinno w żaden sposób reagować na "anonimy". Nie ma prawa w Polsce być jakiś "telefon zaufania" na stronach internetowych Policji czy innych urzędów. To podłe i poniżające. To pozwolenie na przestępczą działalność wielu Polaków. Tak jest, bowiem traktowana w wielu krajach zwykła anonimowa, często ordynarna, uwłaczająca godności wielu zwykła "informacja, bez podpisu i adresu".
To, że np. polski urząd skarbowy korzysta z tego typu "informacji" jest świadectwem wyjątkowej nieudolności tych urzędników, którzy idąc na łatwiznę biorą dodatkowe premie. Niesłusznie należne. To szczególny rodzaj cwaniactwa za podatników pieniądze. Czy to nie fajna robota - siedzieć i czekać na "donosiciela" a potem szybciutko do kasy?
Sądzimy, że czas już skończyć w Polsce z ową "poufną informacją", gdyż to jest poniżające i ohydne dla wielu uczciwych Polaków. Cofa Polskę do okresu okupacji, stalinizmu czy okresu "kierowniczej roli PZPR".
Każdy "donos" może być rozpatrywany lub nie. Może go napisać każdy, nie musi weryfikować. Często zawiera kłamstwa, oszczerstwa. I można na tym zarobić. Natomiast informacja z własnym podpisem musi być przyjęta, sprawdzona i obowiązkowo udzielona odpowiedź. Poza tym, piszący sto razy się zastanowi nim sięgnie po pióro.
A to oznacza jedno - budujemy szacunek dla swojej osoby i unikamy szkalowania innych. Zaletą jest jeszcze jedna rzecz - zmusza urzędników do prawdziwej pracy i eliminuje tych, co to na "obywatelskich śmiecio-agentach" robią sobie coroczne wakacje w ciepłych krajach lub zimą szusują po drogich szlakach narciarskich w Alpach.
Zróbmy krok naprzód. Wszak każdy z nas ma imię i nazwisko. I jest Polakiem.
Bądźmy prawdziwi.
Sukinkot czy prawy obywatel