Leszno
Poprosiłem przyjaciela, że to ja napiszę wstęp, kilka słów. Z dużą niechęcią, zgodził się.
Wraz z przyjaciółmi znamy Leszno od kilkunastu lat. Przyjeżdżamy co roku, w różnym składzie na zaproszenie.
Będąc jeszcze w Polsce, w czasach dyktatury PRL i wszedobylskiej wszędzie Służby Bezpieczeństwa, wiele dobrego mówiono o miastach regionu Wielkopolski. Także o Lesznie. Kilkanaście lat wstecz miałem okazję nieco dłużej przyglądnąć się temu miastu. Był to czas przemian nie tylko gospodarczych. Mineło nieco czasu. Czy moje zdanie uległo zmianie? W pewnym sensie tak. Niezmienili się ludzie, ci zwykli, mieszkańcy. Pracują ciężko jak w innych regionach świata. Prości, szczerzy, uczciwi. Z takimi samymi marzeniami, problemami z jakimi ja się spotykam tu, w Stanach Zjednoczonych.
Jest jednak pewna grupa ludzi, których raczej bym nie zaliczył do grona fanatyków miłości do miasta, pełnego tradycji, czasem bardzo bolesnej historii, wysoko cenionej kultury i sztuki.
"Pokaż mi jak wyglądasz, a powiem ci kim naprawdę jesteś". Jakie jest według mnie Leszno, patrząc z pryzmatu osoby mającej nieco więcej doświadczenia bywania w świecie, niż niejeden "tuz" Leszna?
Takie jak poniżej... Jak mawiają niektórzy, to punkt na mapie. Jednak dosyć dziwny. Jest - a tak naprawdę to go nie ma. To miasto "zamknięte", odporne na świat i nowoczesność. "Dziwni" majętni "bisnesi", odrębny duchowo i ideowo urząd,