Każdy kraj ma swój niepowtarzalny urok prawny i mentalny. Gdziekolwiek byśmy nie byli, niezmiennie i uporczywie zawsze słyszymy jedno zdanie - u nas panuje demokracja. Od lat zajmujemy się tematem - możliwość prowadzenia uczciwego biznesu w świecie współczesnym. Nie będziemy tegoż tematu poruszać obecnie. Od zarania zawsze nas intrygowało tzw. otoczenie firmy. Zależności i metody działania. Niemalże w każdym zakątku świata aktualnie spotykamy firmy. Mniejsze czy większe. I spotykamy się z zasadami państwowości tu i ówdzie. Każdy kraj ma swój niepowtarzalny urok prawny i mentalny. Gdziekolwiek byśmy nie byli, czy to USA, Brazylia czy Unia Europejska, w tym oczywiście Polska niezmiennie i uporczywie zawsze słyszymy jedno zdanie - U nas panuje Demokracja. Patrząc jednak na efekty owej "demokracji", zdajemy sobie sprawę, że to najzwyklejsza i ordynarna i zarazem bezczelna zwykła HIPOKRYZJA. Nieustanna wojna władzy ze społeczeństwem, gdzie od wieków na pozycji przegranej są zwykli ludzie. Próbowaliśmy dociec prawdy i znaleźć właściwy sens obecnych czasów. Nie mogliśmy poradzić sobie z tym i wobec powyższego często mieliśmy problem z stabilizacją firm, w różnych okresach. Na trop czy też kierunek naprowadził nas Pit. Od tamtej pory wiele problemów prowadzenia firm, w różnym otoczeniu znikneło lub po prostu zminimalizowało błędy.
Nie zależy nam na jakiejś tam wojnie, nawoływaniu do agresji. Zależy nam na prawdzie. Jeśli nam pomogło, może innym pomoże lub przynajmniej wskaże drogę rozwoju. Oddajmy mu głos naszemu przyjacielowi. Tekst jest tylko fragmentem większego opracowania. Miłej lektury.
Paul Lomax
Z ostatniej chwili: w roku 2010 "Feudalizm demokratyczny" był tematem wykładu na jednej z amerykańskich uczelni.
Feudalizm demokratyczny

"Prowadzenie firmy w różnych krajach jest niezmiernie różne... Istnieje duża zależność biznesu ze światem polityki. Jednak każdy kraj ma własne metody i zasady. Linia jest jedna, lecz kolorów i odcieni tyle ile jest krajów, regionów, no i urzedników, prowadzonych za rękę przez politykę. Odwiedzam USA, słyszę "demokracja". Niechcąco zahaczam o Włochy czy Polskę i tu także pada zwrot - U nas jest demokracja.

Dlaczego jak wychodzę na ulicę nie widzę owej Demokracji? Idę do urzędu, to nagle się po pięciu minutach orientuję, że owej demokarcji nie ma, lecz za to jest "Król" urzędujący w swoim krzesełku. Włączam radio czy telewizję, słyszę demokracja i osobników usilnie wmawiajcych mi, że Polska to kraj wyjątkowo demokratyczny.
Nawet ma to zapisane w Konstytucji. Prezydent, Premier i cała rzesza posłów i posłanek, politycy i "boczni politycy" (czyli odstawienie chwilowo lub na stałe na tor boczny), urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy, dziennikarze - tu bym się sprzeczał, co do objęcia owej grupy w całość - i chmara osób, którym pozwolono na pięć minut dorwać się do mikrofonu lub szpalty - na jedno pytanie:

Czy w Polsce jest Demokracja?

Odpowiadają zgodnym chórem - TAK. I zaraz walą się w piersi po koszulach czy sweterkach ze sztucznej wełny, tak mocno, że aż im jaskółki wylatują za tego odzienia. Przeglądałem wielkokrotnie źródła o demokracji. Szukałem wszędzie, gdzie miałem możliwości. Nawet zajrzałem do ekonomii. W jednym z podręczników znalazłem prawdę - Kapitalizm w demokratycznym ustroju. W innym - demokratyczna gospodarka i stosunki w kapitaliźmie. Nie miałem pojęcia, że owym szukaniem zajmuje się całkiem spore grono ludzi. To ostatnie zbytnio nie przypadło mi do gustu. Stosunki to ja mogę mieć z osobą pełnoletnią, ale ktoś kto ma ponad dwa tysiące lat i zadaje się z kims o wieku dziesięciokrotnie mniej liczniejszym to już zakrawa na zboczenie.

Suma sumarum dałem sobie spokój na jakiś czas. Okrutność losu bywa czasem zauważalna i to dosyć mocna. Akurat pracowałem nad Kodeksem Etycznym "36" oraz zaihatsu. Poprosiłem przyjaciół o pewne dane z swoich krajów. Wkrótce przyjaciel z Japonii, Hakado nadesłał dosyć duże opracowanie, bardziej historyczne niż współczesne. Po przebrnęciu całości, nagle zdałem sobie sprawę, że to co nas gnębi od lat jest w zasadzie w zasięgu reki.

Moją uwagę zwrócił Tokugawa Ieyasu, twórca potegi szogunów Tokugawa. To on m.in. poczatkowo był przychylny wymianie handlowej z krajami m.in. europejskimi, którą po krótkim okresie zlikwidował, gdyż sprytnie zauważyl, że na dłuższą metę ów handel spowoduje, iż zniknie feudalizm w Japonii, co za tym idzie jego ponad trzydzieści rozegranych bitew, którymi podbił Japonię, pójdzie na marne, a on nie dożyje swoich dni. Był tak skuteczny, że zamknął drzwi Japonii na ponad dwieście lat... I tak dotrwałem do Ito Hirobumi.

Ułożmy pewną układankę w nieco pokręcony sposób, pomieszajmy pojęcia z kilku nauk. Matriarchat, patriarchat, demokracja, tyrania, dyktatura, republika, monarchia, feudalizm, kapitalizm, komunizm wraz z socjalizmem. Z Argentyny otrzymałem list z czymś co mnie zaskoczyło. "Kultura i barbarzyństwo" Domingo Faustino Sarmiento.

Z wyżej wymienionych słów, demokracja ma najkrótszy żywot w historii cywilizacji. Skąd więc tak powszechne słowo jak krzem w przyrodzie? Sprawa jest bardzo prosta. Każdy normalny człowiek, chciałby żyć normalnie. To gwarantuje mu właśnie tylko owa "Demokracja".

Dlaczego jest inaczej za oknem?

Jest kilka powodów. Jednym z nich jest fakt, że w pewnym okresie ewolucji cywilizacji, rządzący wpadli na genialny pomysł. Im bardziej wykształcony tym bardziej sprzyja demokracji. I o dziwo ludzie to kupili i kupują nadal.

Któż z poczciwych, rzetelnych obywateli zna teorię "Porządek dziobania"? Dziwne, lecz znają ową teorię ludzie wykształceni. Owa teoria, w wielkim skrócie mówi coś takiego - im wyżej siedzisz na grzędzie (patrz hierarchia urzędnicza lub firmowa), tym masz mniejsze szansę być "podziobanym" przez podwładnego. Proste? Sam możesz "dziobać" niżej ulokowanych do woli i to bezkarnie.
Oczywiście muszą być spełnione dodatkowe kryteria. Do takich należy fakt, że musi być Twoja policja, wymiar sprawiedliwości, media. Czyli mafijna struktura, a do niej niestety zaliczam feudalizm - jest on typowym obecnie systemem.

Czy w Polsce mamy feudalizm?

Tak całkowicie to nie, gdyż demokracja mówi o kilku rzeczach. Masz wolny wybór. Możesz być wybieranym i wybierać. Czy to jest prawda? Na papierze - zdecydowanie tak. Zakładam, że chcę startować w najbliższych wyborach. Jeśli spełniam określone warunki, zostaję zarejestrowany jako kandydant do czegoś tam. Przychodzi czas wyborów. Cisza i takie tam bum, bum. Teraz podstawowe pytanie. Czy zostałem wybrany? Absolutnie, nie! Dlaczego? Na początek muszę mieć pieniądze około kikaset tysięcy. Opłacić ogłoszenia, tabloidy, i takie tam różności. Zakładam, że nikt nie będzie grzebał w moim życiorysie i znajdzie, że mój prapraprapra.... nie brał udziału w bitwie pod Cedynią, gdyż bolał go ząb a "gończy" nie dotarł z informacją o poborze, gdyż zabradziarzył był w gospodzie pod dźwięczną nazwą "Bimberek i Różowy Cycuszek".

Nie mam pieniedzy, nie mam stanowiska. No mogę jeszcze - jak ogłoszą zaraz zwolennicy "demokracji" zapisac się do jakies "bandy". A to oznacza, ze muszę się "przefarbować poglądowo" niczym dziwka. Męska lub żenska. Jednak to mi nie odpowiada. Więc siedzę w domu i skazany jestem na "demokratyczne głosu w feudaliźmie". Czy moge wybierać zgodnie z zasadami Demokracji. I tu tkwi pewnie kruczek. Tak naprawdę to nie mam prawa głosu. Dlaczego? Obecny system wyborczy w Polsce NAKAZUJE mi głosować na kogoś z listy danej mi do ręki! Nie mam prawa głosować na uczciwego sąsiada, znajomego.

Muszę oddać swój "cenny" głos na kogoś, o którym wiem, że tuż po wyborze czyli jedna milisekunda ów osobnik jak nie zmieni płci to na milion procent poglądy! A jego działania i mowa to wszelkie zaprzeczenie poprzedniej osobowości.
Jednym zdaniem - po wyborach "małpa z granatnikiem w łapie".

Czyli nie głosuję.

Tu narażam się całej armii wykształconej na ww "kurniku czyli zasadzie dziobania", że jestem anarchistą, nieukiem,
apolityczny, prowicjonalny cham czy też antydemokrata z zacięciem antypatriotycznym. Jednym słowem "wróg ludu". Czy mogę dziobać także? Otóż nie. Idę do sądu, że ten i ów skłamał, obiecując mi, że w soboty i co trzecią niedzielę, będę miał do dyspozycji autokar i pojadę sobie do Amsterdamu na Damenplatz. On tego nie daję i mi opowiada, abym się "pałował". Jeszcze z ironicznym wyrazem twarzy, w mediach wyłuszcza swoją obecną filozofię, że on to obiecywał, jak miał kaca, pokłócił sie z kochanką, żona później z nim, że prawo mu tego nie zabrania. I takie tam "pierdółki", które z uśmiechem na twarzy potwierdzają "tuzy szklannego ekranu", biorące po 80 000 złotych co miesiąc za cztery występy w miesiącu. I nakazują mi płacić jeszcze podatek zwany abonament. A może ja nie chcę ich oglądać? I ich pokręconych politycznie programów?

Napiszę skargę na urzędnika. Feudalny Pan czyli prezydent miasta, wsi nie raczy odpisać. Policjant? Biuro Spraw jakiś tam odpiszę - "czynności zgodnie z prawem". Posłowi wytknie się pijarzenie w domu poselskim - z uśmiechem odpowiada, że on nie pił, pijany był kamerzysta. Politykowi zarzuca się złodziejstwo, nepotyzm, korupcję rzecze po kolei - Nie jego ręka, żona to nie Rodzina, Koperta była niebieska a nie biała, więc to kłamstwo, itd.

A sąd? Odpowiada tym samym tonem, tylko w języku prawniczym. Kulturalnie.

Feudalizm to system mafijny, gdzie "głowa rodziny" rządzi jak mu do łba strzeli. Prowadzi bandyckie życie, sprawuję rząd przy pomocy koneksji rodzinnych, gwałci, korumpuje i ma do dyspozycji swoją służbę, która pilnuje porządku w czworakach. Rożnymi metodami. Z sędzią za Pan Brat. .....

Czy kłamię? Jeśli tak, to ktoś mi podmienił podręczniki historii.
Idę do biblioteki, biorę do ręki pierwszą lepsza książkę z czasów feudalizmu...Tak samo. Wychodzę na ulicę. Tak samo.
To gdzie ta Demokracja? W domu, miły głosik z telewizora informuję mnie, że co cztery lata......"



"Peter Lomax lipiec 2002."


I koniec. Można lub należałoby przeprosić za język zbyt swawolny. Wspomniany kodeks to :

1) Uczciwość
2 ) Prawość
3 ) Równość
4 ) Wolność
5 ) Kompetencja
6 ) Lojalność
7 ) Otwartość
8 ) Szacunek
9) Odpowiedzialność


oraz kilka zasad: "Contra vim non valetins - Prawo jest bezsilne wobec przemocy", a także "Wolność człowieka
kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka". I wiele innych, może kiedyś....








.