Często spotykamy się z człowiekiem inteligentnym. Ba, niemalże każdy za takiego się uważa. A jak jest naprawdę? Słowo owe ma wiele znaczeń i tak naprawdę to nie wiadomo którą definicją mierzyć każdego z nas.
Jest jednak coś co wyznacza ogólny kierunek. To tradycja. Pomijam z jakiś tam względów definicję naukowe - co uczony to nowa obsesja.
Powszechnie uważa się człowieka za inteligentnego osobę o znacznej wiedzy, doświadczeniu, statecznym czy jak kto woli spokojnym charakterze, rozważnym a zarazem błyskotliwym w rozwiązywaniu problemów. Czy można coś jeszcze dodać?
Absolutnie tak.
Z racji prowadzenia biznesu każdy właściciel, manager czy sprzedawca oprócz inteligencji musi być jeszcze, nazwijmy to kulturalnie poprawny. Dotyczy to również drugiej strony czyli nas klientów. Tak nawet najbogatszy właściciel czegoś tam jest na co dzień także zwykłym zjadaczem chleba.
I tu zaczyna się coś co całkowicie przewraca czy też burzy nachalny stereotyp powszechnie stosowany przez właściwe kasty społeczne.
Czy bycie inteligentnym znaczy bycie kulturalnym? Czyli czymś w rodzaju osoby, która kłania się drugiej osobie, odpowiada na email’e, oddzwania, jest punktualna i zarazem zna słowo “przepraszam” w momencie spóźnienia lub nieobecności. Jest życzliwa i uprzejma. Potrafi otworzyć serce i rozum.
I tu się okazuje, że o ile za szyb telewizorów np. politycy są niezwykle inteligentni i kulturalni to już po wyjściu na ulicę z zgrozą wszyscy stwierdzają, że to karwaty, prostacy i tak naprawdę to więcej kultury ma powszechny w Paryżu czy Brukseli closhard.
O ile nie razi słownictwo w wykonaniu grup społecznych z tzw. nizin np. meneli to już “spieprzaj dziadu” w ustach Prezydenta to raczej nie przejaw kultury. Identycznie gdy europoseł uparcie powtarza “spadaj gościu” i w dodatku insynuuje w protokole policyjnym coś o wąchaniu alhoholu.
Przykładów można znaleźć multum.
Czy zatem osobnik uważany za inteligenta jest równoznaczny z osobą o wysokiej kulturze?
Według mnie absolutnie nie. A obserwując ulice, urzędy, nawet sam Sejm - nie mówimy tu o “domu uciech” przy Sejmie, będąc w wielu firmach można śmiało postawić pewnik, że :
“…zbyt często współczesny człowiek inteligentny to najzwyklejszy prostacki cham.” Koniec cytatu.
W takim razie czy warto być inteligentem?
W moim odczuciu tak, lecz równoważnym dodatkiem najnormalniejszej kultury osobistej. I wielu ludziom to się udaje.
Z obserwacji wynika, że najczęściej są to ludzie uczciwi, prości w metodach i życiu, ot, po prostu zwykli ludzie jakich miliony w Polsce.
Tu stawiam pytanie: dlaczego więc ci ludzie podnoszą rękę do głosowania i stawiają zbyt często na chama-inteligenta?
Czy w Polsce już nie ma miejsca na kulturalnych inteligentów?
Zawsze mnie i moich przyjaciół intryguje, że w Polsce znalezienie uśmiechniętego lekarza, urzędnika, profesora, prawnika, kogoś ważnego w hierarchii społecznej ( np. przedsiębiorca, kierownik, majętny człowiek ) to rzecz niemożliwa. Chociaż jak ktoś zwrócił uwagę, najbardziej roześmianą gromadką inteligencji w Polsce to posłowie.
Jest jednak w Polsce coś co napawa zgrozą i nakazuje się nie dziwić, że świat nieco podejrzliwie patrzy na rodaków. To punktualność oraz absolutny brak szacunku dla drugiej osoby.
Pierwsza rzecz jest jasna i czytelna. Niepunktualność to niemalże cnota wielu Polaków. W swoim życiu owa niepunktualność to domena właśnie ludzi inteligentnych!
Szacunek.
To już patologia - brak dotrzymywania terminu, całkowite nie reagowanie na telefony, pisma, email’e, nie oddzwanianie mimo złożenia osobistego przyrzeczenia, arogancja, odsyłanie do niższej rangi osoby, całkowita nieznajomość słów - “proszę”, “przepraszam”, “dziękuję”. I wiele, wiele innych.
Jednym słowem - chamstwo.
Jak widać “inteligent” tak naprawdę to “inaczej skonstruowany człowiek”.
Nie dziwi więc wieloznaczność tego słowa i poważne trudności naukowców w określeniu jakieś jednej sensownej definicji.
Od dzieciństwa ów wyraz zawsze kojarzył mi się z wyższym stopniem rozwoju. W czasach dzisiejszych coraz bardziej na dźwięk tego określenia zaczynam się powoli wycofywać rakiem i uważnie rozglądać na boki.
Howard Gardner poszedł nawet dalej. Odizolował rozum od kultury. I wyszedł mu twór nijaki.
Czy tędy droga?
A ktoś, kiedyś, dawno temu ułożył słowo “inteligencja” mające określić człowieka idącego w czołówce pochodu Ludzkości.
Ziutek, menel tutejszy dzisiaj się mnie zapytał - Szefie, to skąd u licha wzięły się w tym pochodzie dzikie małpy?
Ach, a miało być tak dobrze….
Inteligencja (z łacińskiego intelligentia - pojętność), w psychologii - zespół zdolności umysłowych umożliwiających jednostce korzystanie z nabytej wiedzy przy rozwiązywaniu nowych problemów i racjonalnym zachowaniu w różnych sytuacjach życiowych. Wyróżnia się trzy podstawowe formy inteligencji: praktyczną - umiejętność rozwiązywania konkretnych zagadnień; abstrakcyjną - zdolność operowania symbolami i pojęciami; społeczną - umiejętność zachowania się w grupie.
Inteligencję mierzy się tzw. ilorazem inteligencji, który oznacza się skrótem IQ (z angielskeigo - Intelligence Quotient). Iloraz inteligencji badany jest za pomocą specjalnie opracowanych testów.
Hasło opracowano na podstawie “Słownika Encyklopedycznego Edukacja Obywatelska” Wydawnictwa Europa. Autorzy: Roman Smolski, Marek Smolski, Elżbieta Helena Stadtmüller. ISBN 83-85336-31-1. Rok wydania 1999.
2009-06-17
.
Cham czy inteligent - razem czy osobno